Przejdź do treści

Mieszkańcy nadmorskiego kurortu manipulują Google Maps i pozbywają się turystów

01/08/2025 18:06 - AKTUALIZACJA 11/08/2025 13:33
Mieszkańcy nadmorskiego kurortu manipulują Google Maps

Mieszkańcy nadmorskiego kurortu manipulują Google Maps: W jednym z nadmorskich kurortów mieszkańcy znaleźli sposób, by zniechęcić turystów do odwiedzania ich miejscowości. Zgłaszając na Google Maps rzekome zamknięcia dróg, skutecznie kierują przyjezdnych na objazdy lub do sąsiednich miejscowości. Ich działania budzą kontrowersje, ale dla lokalnych mieszkańców to jedyna metoda, by poradzić sobie z przepełnieniem i hałasem w sezonie wakacyjnym.

Mieszkańcy nadmorskiego kurortu manipulują Google Maps

Mieszkańcy nadmorskiego kurortu manipulują Google Maps

Rosnąca liczba turystów odwiedzających nadmorskie miejscowości w Holandii, zwłaszcza podczas upalnych weekendów, prowadzi do coraz częstszych problemów z parkowaniem i nasilających się korków. Kluczowym zagadnieniem staje się zarządzanie ruchem w takich miejscach jak Zandvoort, gdzie każdego weekendu przyjeżdża bardzo dużo turystów, z czego znaczna część samochodami. Ograniczona infrastruktura parkingowa i wąskie ulice powodują, że lokalna społeczność szuka rozwiązań, by ograniczyć napływ pojazdów. Ostatnio mieszkańcy Zandvoort zaczęli wykorzystywać funkcjonalności Google Maps do wpływania na zachowania kierowców, celowo oznaczając niektóre ulice jako zamknięte. Ten nietypowy sposób walki z korkami i tłumami turystów pokazuje, jak nowe technologie mogą być używane zarówno do poprawy, jak i pogorszenia komfortu życia w popularnych kurortach.
Przeczytaj również: Znany kurort wprowadza natychmiastowy zakaz. Turyści muszą teraz bardzo uważać

Google Maps wykorzystywane do omijania korków

Mieszkańcy dzielnicy Parkbuurt, położonej tuż przy plaży, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Wykorzystując funkcję zgłaszania utrudnień w Google Maps, masowo oznaczali ulice jako „zamknięte” z powodu rzekomych robót drogowych. W efekcie algorytm Google uznawał je za niedostępne i nawigacje kierowały ruch gdzie indziej – nawet jeśli ulice były w rzeczywistości przejezdne.
Przeczytaj także: Holandia zawiesiła układ z Schengen. Nadzwyczajne środki na granicach

Choć efekt był z pozoru pozytywny – mniej hałasu, więcej przestrzeni dla mieszkańców – działania przyniosły też nieprzewidziane skutki. Ruch przeniósł się do innych dzielnic, co wywołało gniew lokalnych władz.
Tak nie można robić – powiedział stanowczo radny Gert-Jan Bluijs w rozmowie z NH Nieuws. – W ten sposób tylko przenosi się problem w inne miejsca i powoduje się większy chaos – dodał. Jego rzecznik prasowy potwierdził w rozmowie z BILD: „Gert-Jan Bluijs był naprawdę zirytowany”.
Przeczytaj także: Holandia przygotowuje się na upały i od jutra od 10.00 wprowadza nadzwyczajny plan

Zablokowane dojazdy i oficjalne parkingi

Wśród zablokowanych miejsc znalazła się nawet droga dojazdowa do dużego publicznego parkingu przy plaży. Władze miasta zareagowały natychmiast, zgłaszając problem do Google i stawiając fizyczne znaki ostrzegawcze, by informować kierowców o prawdziwym stanie drogi.

Akcja mieszkańców szybko trafiła do zagranicznych mediów i wywołała lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. Część internautów popiera kreatywny protest, inni widzą w nim jedynie przejaw egoizmu.

Władze zapewniają, że sytuacja została opanowana, a mieszkańcy obiecali, że nie będą więcej stosować podobnych trików. Czy jednak spokój utrzyma się na długo, pozostaje niewiadomą.

Rosnący problem parkowania w kurortach

Przypadek Zandvoort pokazuje, jak wzrost ruchu turystycznego może wpłynąć na życie lokalnych społeczności. Brak infrastruktury, ograniczone parkingi i łatwy dostęp do narzędzi cyfrowych sprawiają, że konflikty między mieszkańcami a turystami będą się nasilać. Czy to początek nowego trendu „cyfrowego oporu”?