
Holandia masowo deportuje obywateli Europy Wschodniej, w tym Polaków i Rumunów, w imię „czystych ulic”. Wśród deportowanych często znajdują się osoby bezdomne lub żyjące w skrajnej biedzie. Władze uzasadniają te działania potrzebą utrzymania porządku publicznego, krytycy zaś mówią o łamaniu praw człowieka. Operacje są przeprowadzane regularnie, z użyciem środków policyjnych i administracyjnych. Cała sprawa wywołuje ostrą krytykę ze strony krajów, których obywatele są deportowani.

Holandia masowo deportuje Polaków i Rumunów
Według ustaleń portalu Balkan Insight, deportacje obywateli Europy Wschodniej z Holandii nie są incydentalne, lecz stanowią element stałej polityki prowadzonej przez lokalne władze. W praktyce osoby bez stałego miejsca zamieszkania — w tym Polacy i Rumuni — są regularnie zatrzymywane, umieszczane w ośrodkach tymczasowych, a następnie odsyłane do krajów pochodzenia. Rząd argumentuje, że działania te mają na celu utrzymanie porządku publicznego i poprawę wizerunku miast. Krytycy twierdzą jednak, że to jedynie przerzucanie problemu poza granice kraju, co wzbudza rosnące kontrowersje w Holandii i za granicą.
Według danych Holenderskiej Służby ds. Repatriacji i Wyjazdów (DTenV) w 2024 roku wydalono z kraju 690 obywateli Unii Europejskiej, podczas gdy w 2019 roku było ich 290. Holenderska Służba Imigracyjna i Naturalizacyjna (IND) określa te działania mianem „transferów” w ramach UE, a decyzje o wydaleniu opierają się głównie na braku legalnego pobytu. Aż 590 z 800 decyzji podjętych w 2024 roku dotyczyło zakłócania porządku publicznego.
Przeczytaj także: Bezdomność w Holandii na rekordowym poziomie – opublikowano alarmujące dane
W przypadku Polaków liczba deportacji podwoiła się w ciągu pięciu lat — z 156 osób w 2020 roku do 356 w 2024 roku. Wzrost zanotowano również wśród obywateli Rumunii — z 60 deportowanych w 2020 roku do 100 w 2024 roku.
Wielu deportowanych to osoby, które przez lata żyły na ulicy i zmagały się z uzależnieniami. Szacuje się, że około 90% z nich cierpi na poważne problemy związane z alkoholem lub narkotykami, a duża część boryka się także z chorobami psychicznymi, które utrudniają im realną ocenę sytuacji i podjęcie leczenia.
Procedura deportacyjna
Za doręczanie decyzji deportacyjnych odpowiada wydział AVIM — Policja ds. Cudzoziemców, Identyfikacji i Handlu Ludźmi. Dokumenty wręczane są osobiście, a na pismach widnieje data doręczenia. Decyzje sporządzane są wyłącznie w języku niderlandzkim i powinny być tłumaczone z pomocą tłumacza. Na górze pisma znajduje się jedynie adnotacja „doręczono osobiście”, bez podania adresu.
Osoba objęta decyzją ma 28 dni na opuszczenie kraju i może w tym czasie złożyć odwołanie — również w języku niderlandzkim. Po upływie tego okresu sprawa trafia do Służby ds. Repatriacji i Wyjazdów, a status migranta zostaje oznaczony jako „do wydalenia”.
Gra w „kotka i myszkę” z policją
Władze nie prowadzą indywidualnej kontroli, czy dana osoba rzeczywiście opuściła kraj. Jeżeli jednak migrant zostanie zatrzymany po upływie 28 dni, może zostać natychmiast przewieziony do ośrodka detencyjnego i deportowany. – „Ci ludzie są często już dobrze znani policji, więc to gra w kotka i myszkę” – komentuje prawnik migracyjny Niek Vollebergh.
Tysiące osób bez dachu nad głową
Na dzień 1 stycznia 2024 roku w Holandii zarejestrowano 33 tysiące dorosłych osób bezdomnych. Eksperci podkreślają jednak, że faktyczna liczba jest znacznie wyższa, ponieważ wielu migrantów z krajów UE nie figuruje w rejestrach gminnych, przez co nie trafia do oficjalnych statystyk.
Ostra krytyka FEANTSA
Europejska Federacja Organizacji Pomagających Osobom Bezdomnym (FEANTSA) stanowczo krytykuje holenderską politykę deportacyjną. – „Polityka, która uderza we wszystkich znajdujących się w określonej sytuacji, jest z definicji problematyczna. Zgodnie z prawem unijnym bezdomność nie może być podstawą do wydalenia z kraju” – podkreśla Simona Barbu, specjalistka ds. migracji w FEANTSA.
Organizacja zarzuca rządowi Holandii „przerzucanie problemu bezdomności” między państwami UE i apeluje o rozwiązanie problemu na poziomie krajowym. – „Odpowiedzialność ponoszą obie strony. Swoboda przemieszczania się powinna dotyczyć wszystkich, niezależnie od dochodów czy sytuacji życiowej” – dodaje Barbu.